Jeśli przegłosowany w środę, 12 września w Parlamencie Europejskim projekt Dyrektywy regulujący prawo autorskie na Jednolitym Rynku Cyfrowym wejdzie w życie, nie tylko zostanie ograniczony dostęp do informacji i wszelkiego kontentu, ale wpłynie też na swobodę wypowiedzi wszystkich internautów – przestrzega Związek Cyfrowa Polska.
– Głosowanie w Parlamencie Europejskim to czarny dzień dla polskiej branży cyfrowej, nowoczesnych technologii, rynku kreatywnego oraz najbardziej zainteresowanych, czyli samych internautów. Jeżeli dyrektywa nie zostanie odrzucona podczas głosowania na Radzie Europy, skończy się wolność w internecie, jaką dziś znamy – mówi prezes Związku Cyfrowa Polska Michał Kanownik. I tłumaczy, że przyjęte w środowym głosowaniu prawne rozwiązania nie mają ani ekonomicznego, ani społecznego uzasadnienie. A wręcz negatywnie odbiją się na prawach obywateli oraz konkurencyjności europejskiej gospodarki. – Najbardziej smutne jest to, że europosłowie, którzy poparli projekt Dyrektywy nie byli skłonni do żadnego kompromisu. A ten był możliwy, by z jednej strony usatysfakcjonować twórców i wydawców, ale z drugiej nie zabijać rynku kreatywnego oraz nie ograniczać wolności internautów. Niestety nacisk wielkich koncernów okazał się na tyle duży, że część europosłów uległa ich presji – ocenia prezes Związku. I podkreśla: – Fatalnie się stało, że całkowicie zostały zignorowane interesy obywateli Unii i przedsiębiorców.
Zdaniem Michała Kanownika dyrektywa reformująca prawo autorskie kłóci się z unijną ideą jednolitego rynku cyfrowego, który ma na celu zniesienie wszelkich barier regulacyjnych i sprzyjać pełnemu wkroczeniu wszystkich krajów Unii w epokę cyfrową. Uderzy ona też w kraje rozwijające się, w tym Polskę poprzez zahamowanie rozwój sektora cyfrowego w naszym kraju. Bo nałożone Dyrektywą nowe obowiązki i obostrzenia wprowadzą nowe bariery w działalności w sektorze nowoczesnych technologii i innowacji, a tym samym zatrzyma powstawanie innowacyjnych przedsięwzięć w Polsce. – Dziwi mnie postawa tych polskich eurodeputowanych, którzy zagłosowali za Dyrektywą, bo tym samym zagłosowali przeciwko krajowym interesom – zaznacza Michał Kanownik. I dodaje: – Chciałbym podziękować europosłom, którzy rozsądnie podeszli do argumentów przedstawianych przez wszystkie strony sporu i którym zależało na kompromisie. Teraz przyszłość Dyrektywy leży w rękach rządów krajów członkowskich. Liczę, że polski rząd podtrzyma swoje stanowisko i stanie w obronie polskich przedsiębiorców i konsumentów.
Podczas środowego głosowania w Strasburgu polscy europosłowie PiS, PSL i SLD zagłosowali przeciwko projektowi Dyrektywy. Poparli go europosłowie PO.